zamknij

Nina Giba

Festiwale fotograficzne w Polsce - podsumowanie 2017 roku

2017-12-02

Zaproszenie redakcji, do pisania tutaj bloga o kulturze i sztuce, przyjęłam z pewną obawą. Mam jednak nadzieję, że moje obserwacje i doświadczenia okażą się komuś przydatne, i – w najlepszym przypadku – zainspirują mieszkańców Naszego regionu do zwrócenia uwagi na wartościowe wydarzenia. A ponieważ obecny rok dobiega końca, pomyślałam, że opowiem pokrótce o festiwalach poświęconych sztuce fotografii w Polsce, bo szczęśliwie udało mi się ich odwiedzić aż jedenaście z siedemnastu. Właściwie to dziesięć, bo jeden z nich organizowałam osobiście, więc ta sytuacja podlega trochę innej kategorii uczestnictwa ;-)

Muszę się do czegoś przyznać: do tego roku myślałam, że kalendarz festiwalowy otwiera się właśnie u nas, za sprawą współtworzonego przeze mnie Rybnickiego Festiwalu Fotografii. I teoretycznie tak jest. Jednak pierwszym punktem na kulturalnej mapie kraju jest Śląski Maraton Fotograficzny w Siemianowicach Śląskich organizowany przez przyjaciół RFF oraz Tychy Press Photo odbywające się w marcu już od 2001 roku! Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest – i tu ciekawostka – nasz świetny rybnicki fotoreporter, Dominik Gajda. Wpadłam więc do Teatru Małego w Tychach jak po ogień, bo byłam w przededniu otwarcia własnej imprezy, ale pamiętam dobrze, że na sali wypełnionej publicznością, oczekującą na występ Mariusza Foreckiego, panowało skupienie, które bardzo lubię. TPP nie jest tak naprawdę festiwalem. To konkurs zwieńczony wystawą, prezentującą nagrodzone prace dotyczące wydarzeń minionych 12 miesięcy. Bardzo ciekawa idea pokazywania zdjęć, których żywot w gazecie jest bardzo krótki lub które z różnych powodów nie załapały się do druku. Dlatego o tym wspominam.

Powinnam rzecz jasna rozpisać się w tym miejscu na temat RFF, ale tę przyjemność zachowam na Nowy Rok, kiedy ruszy oficjalna komunikacja jubileuszowej, 15. edycji festiwalu, za którym dumnie stoję od 2004 roku. Tymczasem o tym, co było później...

Na początku kwietnia odwiedziłam Międzynarodowe Targi Film Video Foto w Łodzi, na których oprócz arcyciekawych prezentacji autorskich w wykonaniu między innymi Roberta Wolańskiego, mogłam wysłuchać prelekcji np. Wiktora Franko w „Strefie Sztuki”. Targi są oczywiście imprezą stricte „sprzęciarską”, więc znajomi ze środowiska czasem dziwią się, czego może tam szukać osoba niefotografująca? Ja jednak mam konkretny cel w odwiedzaniu tego miejsca – są to spotkania z artystami, nawiązywanie nowych kontaktów pod kątem realizacji programu RFF, ale również prawdziwa przyjemność oglądania wystaw fotograficznych.

W maju przeżyłam fantastyczny weekend otwarcia 15. edycji Miesiąca Fotografii w Krakowie. Rozmiar wydarzenia oraz rozmach w organizacji nie wymaga żadnego komentarza, poza szczerym uznaniem dla dyrektor Agnieszki Dwernickiej. I choć zabrzmi to banalnie – Photomonth jest marką, a Kraków jest magiczny. Dlatego warto pojechać 120 km na wschód od Rybnika, żeby zobaczyć niezwykłe projekty fotograficzne z całego świata.

Czerwiec to znowu Łódź. Może nie „znowu”, ale nareszcie! Najbardziej wyczekiwane, najulubieńsze, najsilniej inspirujące wydarzenie, w jakim biorę udział od… 2004 roku! Bo właśnie wtedy mój mąż – Marcin Giba – prezentował tam swoją wystawę w ramach Fotofestiwalu. Atmosfery imprezy po prostu nie da się opisać. Z roku na rok jest tylko lepiej, ciekawiej i szerzej. Mam wrażenie, że Łódź to swoisty biomet tematów najważniejszych, a poziom prac nadsyłanych do konkursu o Grand Prix Festiwalu wprawia w pozytywne zakłopotanie jury złożone ze specjalistów reprezentujących świat mediów i instytucji fotograficznych. No cóż, zazdroszczę szefowi Krzyśkowi Candrowiczowi, że może stać na czele tego sprawnego organizmu, który od lat jednoczy międzynarodowe środowisko twórcze. Zazdroszczę w sposób życzliwy i pełen podziwu.

Lipiec i sierpień to sezon ogórkowy w kalendarzu festiwali fotograficznych, nie licząc działań w ramach projektu WSZYSCY JESTEŚMY FOTOGRAFAMI, takich jak Kino Letnie. Piszę to puszczając oko do animatorów, którzy chcieliby jakoś wypełnić ten okres i zorganizować własne przedsięwzięcie. Jednak chwila przerwy nie trwa zbyt długo, bo wraz z nadejściem jesieni zaczyna się dziać bardzo dużo dobrego.

Tuż po sąsiedzku, w Żorach, odbywa się we wrześniu Festiwal Fotografii PLENER. Imprezie towarzyszą warsztaty i wykłady z historii i teorii fotografii. Co prawda zdążyłam tylko na jeden wernisaż i na jedno spotkanie autorskie, ale zdecydowanie było warto! Kameralna atmosfera Muzeum Miejskiego i Muzeum Ognia, pozwalają zatrzeć ewentualną barierę pomiędzy autorami a odbiorcami. Bardzo cieszę się, że na Górnym Śląsku mamy takie inicjatywy.

Październik był bardzo intensywny za sprawą aż trzech festiwali, na które się wybrałam. Pierwszy z nich – Opolski Festiwal Fotografii – posiada już 7-letnią historię i jest organizowany przez czynnych zawodowo fotografów. To swego rodzaju gwarancja spotkania z dobrymi zdjęciami i oczywiście z ich autorami. Miłym akcentem jest sobotni after podczas pierwszego weekendu OFF, ponieważ sprzyja swobodnej integracji środowiska. Pozwolę sobie w tym miejscu na mały wtręt nie na temat, ale muszę – to właśnie w Opolu jadłam najlepsze hotelowe śniadanie ever! Przygotowywane na świeżo, wedle życzenia, z najwyższej jakości składników (jeśli ktoś chętny, podam nazwę).

Dni 14 i 15 października spędziłam w Bielsku-Białej na Maratonie Autorskim, który towarzyszy FotoArtFestiwalowi im. Andrzeja Baturo. To wydarzenie absolutnie unikatowe w skali kraju, bowiem w jednym miejscu, w ciągu zaledwie dwóch dni, można posłuchać wystąpień kilkunastu najwybitniejszych twórców z całego świata. Maraton jest wymagający, zaczyna się rano i trwa do późnych godzin wieczornych, jednak szansa osobistego spotkania z żywymi ikonami sztuki fotografii wynagradza wszystko. Gorąco polecam wybrać się również na wystawy będące istotą FAF. Rozlokowane w dziewięciu galeriach na terenie miasta pochłaniają osobny dzień pobytu w Bielsku, ale jak już wspomniałam, warto, a nawet trzeba je odwiedzić.

I tu nastąpi może małe zdziwienie, ale nie jest moją intencją aby wartościować festiwale, próbuję tylko „dać znać” czytelnikom rybnik.com.pl, że jakieś wydarzenie ma miejsce. Dlatego, uwaga, polecam także wybranie się w październiku do… Radlina. Tak, tego oddalonego od Rybnika o 10 minut jazdy samochodem. Odbywa się tam jednodniowa impreza pod nazwą Balans Foto Festiwal. Skromnie, w Domu Kultury, ale z ambicją, aby prezentować w małej społeczności wielkie nazwiska. Dla mnie fajnie. Trzymam za nich kciuki.

Podobnie jak kibicuję OFFO – Ogólnopolskiemu Festiwalowi Fotografii Otworkowej, w którym wzięłam udział w listopadzie. Nie jest to mój ulubiony gatunek fotografii, ale mam wielki szacunek dla każdego przedsięwzięcia, które przybliża „wymagające obrazy” mieszkańcom Górnego Śląska. Poza tym, na otworkowym wernisażu w Chwałowickim Domu Kultury serwowano smaczne mini pączki :-)

A ostatni festiwal, na którym byłam obecna, miał miejsce dosłownie tydzień temu. W Poznaniu. Druga edycja Xprint – Festiwal Książek Fotograficznych po prostu mnie zachwycił. Legendarny Martin Parr, najlepsi dokumentaliści z kraju i wspaniałe książki na wyciągnięcie ręki. Mądre słowa prelegentów, kameralność gościnnej Galerii Arsenał i swojska atmosfera na wieczornym poczęstunku w Meskalinie, to już wspomnienie, ale jednak wciąż bardzo świeże i niezwykle miłe. Do tego stopnia, że pozwala zapomnieć o kosmicznych trudach powrotu na Śląsk.

Gdzie mnie zabrakło, ale wiem, że być powinnam? W czerwcu na festiwalu Fotocooltura w wielkopolskich Obornikach / we wrześniu na Interphoto w Białymstoku, na Festiwalu „W ramach Sopotu” i na TIFF Festival we Wrocławiu / w październiku na EASTREET w Lublinie / a w listopadzie na Warsaw Photo Days.

Zachęcam do kliknięcia w załączone linki - warto zdobyć szerszy kontekst do mojej krótkiej relacji; lakonicznej wyliczanki wydarzeń i miast, które miałam przyjemność odwiedzić w tym roku. Wybaczcie, nie sposób w jednym zestawieniu zawrzeć opisów do każdego festiwalu, bo to wymaga odrębnego wpisu na jedną imprezę, na każdego autora i na każdą wystawę. A tych był ogrom, także poza formułą festiwalową. Ale o tym może przy innej okazji. Choć to truizm, napiszę: papier bije pixele, więc namawiam do oglądania zdjęć na ekspozycjach przygotowanych zgodnie z intencją autora. Bo jak powiedział Henryk Latoś: „Obiektyw aparatu fotograficznego, jak oko mitycznego cyklopa, jest wszechwidzące: ukazuje nam cały, bogaty świat, staje się naszym własnym okiem, wzbogaca umysł, bawi, uczy i zadziwia." Naprawdę jest w czym wybierać. Wystarczy otworzyć terminarz na 2018 rok i dobrze zaplanować plan podróży.

<<<   Wszystkie zdjęcia dołączone do tego wpisu są autorstwa Marcina Giby i powstały na festiwalach  (1)  w Bielsku-Białej  ["Podwodny świat" Andreas Franke],  (2)  w Krakowie  ["Wojna, jaką widzimy" Lisa Barnard, Nina Berman, Monica Haller, Sophie Ristelhueber, Martha Rosle]  i  (3)  w Łodzi  [przekrojowa wystawa zaangażowanej społecznie agencji fotograficznej NOOR]   >>>

 


Chciałbyś pisać bloga? Napisz do nas: [email protected]

Nina Giba

Nina Giba

Nina Giba – mazowszanka zasymilowana z Górnym Śląskiem. Zajmuje się organizacją i komunikacją Rybnickiego Festiwalu Fotografii. Jako copywriter zawodowo związana jest z branżą reklamową. Interesuje się kulturą i sztuką.

Redakcja Rybnik.com.pl nie odpowiada za treści oraz materiały publikowane przez użytkowników platformy blogowej. Treści i materiały publikowane przez Użytkowników stanowią prywatne opinie Użytkowników, za których publikacje Redakcja nie ponosi odpowiedzialności.

Oceń publikację: + 1 + 14 - 1 - 6

 

Komentarze (1):
  • ~nmtest 2017-12-05
    13:35:33

    5 2

    Dobre podsumowanie. Pozdrawiam Autorkę!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.