I tak oto przychodzi kolejny tłusty czwartek, przez fanów tłuściutkich kółeczek wyczekiwany z niecierpliwością, przez osoby walczące z nadmiarowymi kilogramami wypatrywany niczym koniec świata. I oczywiście jak mantra pojawia się pytanie do dietetyków: to zjeść pączka czy nie zjeść?
I jak co roku odpowiedź jest taka sama: oczywiście, że zjeść. Ja sama zamierzam bez wyrzutów sumienia wchłonąć takiego obficie skąpanego lukrem. I jedynym problemem, jaki widzę w związku z tym, to wielkie kolejki do cukierni.
Im dłużej pracuję z pacjentami, tym bardziej zaczynam rozumieć, o co chodzi z podejściem do zdrowego jedzenia. Nam się wydaje, że zdrowe odżywianie polega właśnie na odmawianiu sobie przyjemności, kiedy wszyscy inni je mają. Na zrezygnowaniu z najpyszniejszego urodzinowego tortu Babci Heni, niezjedzenia pizzy na spotkaniu ze znajomymi czy właśnie unikania jak ognia pączka w tłusty czwartek. To wtedy dramatycznym głosem mamy powiedzieć „nie, dziękuję” i cierpieć katusze podczas bycia namawianym do spróbowania chociaż kawałka. Albo patrzeć z tęsknotą przez cały dzień na pączki pojawiające się w tłusty czwartek naprawdę na każdym, ale to każdym naszym kroku. To zupełnie tak nie powinno działać!
Zdrowe, fajne, mądre, normalne jedzenie dzieje się na co dzień. Nie w tłusty czwartek, nie w nasze urodziny czy podczas upragnionych wakacji. Dzieje się w dni powszednie. A jak one zazwyczaj wyglądają? W biegu nie jemy śniadania, a w pracy podjadamy zupełnie losowe niezdrowe przekąski, potem wracamy i na kolację w końcu możemy spałaszować wielki talerz obiadu, bo przecież w ciągu dnia nic nie jedliśmy. Niestety jedzenie spada w naszej hierarchii na bardzo odległe miejsce. Lubimy też dogadzać sobie codziennie małymi słodkościami, bo przecież nam się należą, a nasz organizm potrzebuje cukru! Dlatego to, czy pączek lub dwa w tłusty czwartek będą nic nie znaczącą dla naszego zdrowia przekąską, czy wręcz przeciwnie – gwoździem do trumny, zależy od tych około 350 pozostałych dni w roku.
Kolejną rzeczą, która moim zdaniem nie ma najmniejszego sensu w tłusty czwartek to zastanawianie się, jaki pączek zrobi nam najmniej krzywdy. Że trzeba wybierać te z konfiturą, a nie z adwokatem, a cukier puder najlepiej strzepać przed jedzeniem. A już w ogóle najlepiej zrobić własne fit pączki, które właściwie jak pączki nie smakują. Tak naprawdę jeśli już jemy tego pączka, wybierzmy dokładnie takiego, na jakiego mamy ochotę. Jedyne, na co warto zwrócić uwagę, to dobra jakość i świeżość – nie warto wybierać hipermarketowej chemii za 39 groszy, ale pachnącego, świeżo smażonego pączka w dobrej cukierni. Ja jem pączka z dwa razy w roku, więc to czy będzie miał 100 kcal więcej czy mniej, nie będzie miało żadnego znaczenia. Z kolei fit wersje słodyczy wspaniale sprawdzają się właśnie na co dzień. Ze zdrowych produktów można wyczarować słodkie, mniej kaloryczne pyszności czy zdrowe ciasta, które mogą zastępować niezdrowe, dość kaloryczne, tradycyjne słodycze czy desery.
I właściwie najważniejszą zasadą mądrego jedzenia jest umiar. Nigdy zjedzenie dwunastu pączków nie będzie dobrym pomysłem. Jak to mawiał Paracelsus, wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, to zależy od dawki. Albo jak mówią dietetycy, pierwszy pączek smakuje dokładnie tak samo jak ten dwunasty (no chyba, że każdy jest z innym nadzieniem). Tutaj szczególnie na ilości powinny zwrócić uwagę osoby, które walczą z dodatkowymi kilogramami – każdy dodatkowy pączek to niestety zmniejszenie deficytu kalorycznego i odsunięcie w czasie upragnionego wyniku na wadze.
Na sam koniec kilka słów o aktywności fizycznej. Tutaj akurat wszystkie porady, które wskazują jak spalić jednego pączka np. odkurzać 50 minut, biegać 20 minut, tańczyć pół godziny, mają sens. Im więcej się ruszamy, tym zdrowiej! Spalamy kalorie, dbamy o kondycję i po prostu – możemy więcej zjeść. I tu nie chodzi tylko o siłownię, fitness czy przebiegnięte maratony. Ważne jest również to, czy pierwszą połowę dnia siedzimy w biurze, a drugą na kanapie, czy jednak przedreptujemy te 10 tysięcy kroków dziennie używając nóg zamiast samochodu, albo schodów zamiast windy.
Życzę Wam pysznego, pączkowego Tłustego Czwartku!
Wasza rybnicka dietetyk, Magdalena Sierny
Chciałbyś pisać bloga? Napisz do nas: [email protected]
Magdalena Sierny
Magdalena Sierny jest magistrem dietetyki i edukatorem żywieniowym, absolwentką Wydziału Lekarskiego CM Uniewersytetu Jagiellońskiego. Szczególnie interesuje się żywieniem kobiet ciężarnych i karmiących oraz wspomaganiem żywieniowym w chorobach. Prowadzi poradnię dietetyczną "Diety i maszkiety" w Rybniku oraz warszaty edukacyjne.
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Redakcja Rybnik.com.pl nie odpowiada za treści oraz materiały publikowane przez użytkowników platformy blogowej. Treści i materiały publikowane przez Użytkowników stanowią prywatne opinie Użytkowników, za których publikacje Redakcja nie ponosi odpowiedzialności.