zamknij

Biznes

Auta dostawcze dają nam pewność produkcji przez co najmniej dekadę – wywiad z Andrzejem Korpakiem, prezesem Stellantis Gliwice

2022-01-03, Autor: 

Jesteśmy jednym z większych hubów Stellantisa w Europie. Wokół nas wyrosło kilkadziesiąt zakładów przemysłowych, które są świetnym miejscem pracy dla pracowników, nawet, jak nie robią części dla nas, ale dla całego przemysłu motoryzacyjnego w Europie. Oni wiedzą, że skoro Opel mocno się tu osadził, to oni też będą kontynuować swoją działalność w KSSE – mówi w wywiadzie Andrzej Korpak, od nowego roku prezes Stellantis Gliwice, dotąd prezes Opel Manufacturing Poland i PSA Poland.

Reklama

Panie prezesie, wróćmy do 30 listopada. Ostatnia Astra zjeżdża z taśmy produkcyjnej. Zrobiło się panu trochę smutno?

Ściskało nam gardło wszystkim. Urządziliśmy pożegnanie, w małych grupach robiliśmy sobie zdjęcia z Astrą. Wszyscy byli w maseczkach, więc nikogo nie można było rozpoznać (śmiech). Ale wiedzieliśmy, że to nie jest koniec fabryki, a koniec modelu. Fabryka zostaje, ludzie zostają, tylko produkt będzie nowy. Trochę bardziej praktyczny (śmiech).

Ale nie, rzeczywiście ściskało nam gardło, bo jako jedyni produkowaliśmy wszystkie generacje Astry przez te 23 lata.

Która Astra pana zdaniem była najbardziej udana, najładniejsza?

Prywatnie miałem pierwszą Astrę, sedana. Ona już była długo produkowana w Bochum, zanim my zaczęliśmy jej produkcję. To auto było już tak sprawdzone, że można było nim jeździć wiecznie. Wtedy się z Astrą zaznajomiłem, choć nie był to wóz o świetnym designie, tylko bardziej klasycznym.

A najładniejszym autem w mojej karierze w Oplu to był trzydrzwiony opel GTC. On się nie cieszył wielką popularnością, jak to trzydrzwiówki, ale robił duże wrażenie, szczególnie w mocnej wersji silnikowej. Z kolei ostatnia Astra zdobyła tytuł Car of the Year. W jej przypadku przeskok technologiczny był już bardzo duży. Zresztą, to jak się zmieniła Astra od pierwszej do ostatniej to niebo a ziemia.

Jest pan w Oplu, mówię ogólnie o firmie, bo jej nazwy się zmieniały, od 1997 roku, czyli od początku. Więc zna pan całą historię fabryki. Czy były w tym okresie momenty szczególne, może i krytyczne, które utkwiły panu w pamięci?

Tak, zdecydowanie, były takie – zarówno w odniesieniu do naszej pracy, jak i samych produktów. Pamiętam, że powstaliśmy, by budować samochód, który nazywał się Agila. Astra pierwszej generacji była dla nas formą nauczenia się produkcji samochodu na podstawie dobrze sprawdzonego modelu. Zatem w 1998 roku odpaliliśmy Astrę, ale po dwóch latach rozpoczęliśmy produkcję Agili. Agila to była kooperacja z Suzuki. Kooperacja miała się odbywać poprzez dwa cykle życia samochodu. Pierwszy cykl życia miał przypaść na Gliwice, a drugi na Suzuki. I tak to się odbyło.

Produkowaliśmy Agilę i nie było wiadomo, co się stanie z fabryką potem. Myślę, że przełomowy moment nastąpił, gdy postanowiono dać nam do produkcji Zafirę. Zafira była autem bardzo mocno wybiegającym technologicznie do przodu. W związku z tym był to wyraz uznania nas za pełnowartościową fabrykę samochodów osobowych, która może produkować wszystko.

Agila była autem stosunkowo prostym, bez bajerów, miejskim. Miała swoich fanów, ale nie było to auto zbyt wyrafinowane. A Zafira była już na zupełnie innej strukturze elektrycznej zbudowana, i tu musieliśmy się sprawdzić.

I sprawdziliśmy się.

Pamiętam tę radość, jak udało nam się bezbłędnie przepuścić Zafirę przez linię produkcyjną. To była, myślę, nominacja na poważną fabrykę. I od tego czasu byliśmy pewni bytu, bo na początku mówiło się, że fabryka jest projektowana na 15 – 20 lat. Zwłaszcza, że to była kompaktowa fabryka, którą łatwo dałoby się zdemontować. Nikt wówczas nie przypuszczał, jaka będzie koniunktura w motoryzacji, a tu – nie dość, że się okazało, że przetrwaliśmy 25 lat, to kolejne 25 lat jest przed nami. I to jest stuprocentowo pewne.

Kiedy Opel pojawił się w Gliwicach, mówiło się o prawdziwym game changerze w gospodarce nie tylko Śląska, ale i Polski. Czy teraz, kiedy fabryka Opel Maufacturing Poland przechodzi do historii, bo powstał Stellantis, i kiedy w miejsce aut osobowych będą produkowane dostawcze, możemy mówić o kolejnym przełomie?

Wie pan, w przypadku samochodów osobowych przeszłość w koncernach nie jest pewna, dlatego, że jest bardzo duża konkurencja wewnętrzna. Jeżeli jest czterdzieści kilka fabryk produkujących te auta, a wszystkie w Stellantisie są na wysokim poziomie i potrafią to robić, to każdy nowy model może być produkowany w którymkolwiek miejscu się zachce. W związku z tym konkurencja jest duża. My mamy swoje przewagi jeśli weźmiemy pod uwagę jakość i koszty pracy, ale w tym drugim przypadku przewagi powoli zanikną. Nie mamy, niestety, przewag, jeśli chodzi o logistykę, ponieważ jesteśmy dość daleko od fabryk w krajach, w których sprzedaje się najwięcej samochodów, czyli Francja, Niemcy, Belgia, Holandia, Hiszpania.

Kiedy dostaliśmy samochód dostawczy, i to ten większy, pod który musieliśmy zbudować fabrykę, to staliśmy się jednym z dwóch producentów w Stellantis. Zaufano nam, że będziemy jakościowo dobrzy, że będziemy trzymać koszty pod kontrolą i w zasadzie pozwolono nam na stworzenie monopolu. Będziemy te auta produkować przez 25 lat, bo jedyną drugą fabryką, która może te samochody robić, to Sevel we Włoszech. Będziemy robić auta wspólnie z nimi. Wolumenu jest tyle, że wystarczy dla tych dwóch fabryk.

W związku z tym, gdyby ktokolwiek powiedział, że chce produkować kolejny model u siebie, to nie da rady, bo musiałby zbudować fabrykę, nową lakiernię, linię produkcyjną, a dziś to koszt co najmniej pół miliarda euro.

Więc ja się bardzo cieszę, że mamy auto dostawcze, ponieważ bezpieczeństwo produkcji jest zabezpieczone przez, co najmniej, kolejną dekadę i będę spokojny, że pracownicy będą mieć pracę na długie lata. Zwłaszcza, że auta będziemy też elektryfikować.

Więcej na ŚląskiBiznes.pl

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.