zamknij

Mariusz Wiśniewski

„Never ending story” – czyli o rybnickich ulicach raz jeszcze…

2018-01-14

Ponad miesiąc temu pisałem, co sądzę o  wskazaniach Wojewody Śląskiego dotyczących zmian nazw rybnickich ulic. Ponownie do tego tematu wracam. Dlaczego? Otóż w poniedziałek 15 stycznia Komisja Samorządu i Bezpieczeństwa Rady Miasta Rybnika kolejny raz zajmować się będzie „uliczną onomastyką”. Kolejny już raz powraca temat ulicy Braci Nalazków.

Onomastyka jest działem językoznawstwa zajmującym się badaniem nazw własnych: nazwami miejscowości, miejsc, imion, nazwisk. Ośmielam się użyć tego terminu, ponieważ dla zdecydowanej większości mieszkańców nie tylko Rybnika, a – jak sądzę – całego kraju, nazwa ulicy, placu przy którym mieszkają, ma właśnie taki onomastyczny charakter. Traktujemy podawany przez nas adres jako nazwę własną, rzadko kiedy zastanawiając się, co się za nazwą naszej ulicy, placu kryje. Znalazłem w Warszawie i Łodzi ulice imienia Rabindranatha Tagore. „Konia z rzędem” temu, kto ośmieli się napisać, że mieszkańcy tych ulic wiedzą, kim ten człowiek był i jaki jest jego dorobek życiowy, który spowodował, że upamiętniono jego osobę nazwą ulicy w dwu z trzech największych polskich miast. Sądzę, że dla większości mieszkających na ulicy Tagore’a jej nazwa to swoista: „abrakadabra”. Niemal tak samo jest w przypadku nazw ulic, o których pisałem miesiąc temu. I nie ma w tym niczego nagannego. W pogoni współczesnego życia, w ciągle zmieniającym się świecie trudno wymagać, by każdy element otaczającej nas rzeczywistości poddawać głębokiej refleksji (fajnie – gdyby tak się dało, ale się nie da…). Zakładam więc, że gdy idę do Domu Kultury mieszczącego się na Placu Pokoju, to idę na plac, który tak ważny dla nas wszystkich Pokój upamiętnia. Gdy wędruję przez Plac Żołnierza, to myślę sobie (jeśli już) o żołnierzu, który mojego życia w pokoju strzeże. I tylko tyle, i aż tyle. Nie zastanawiam się nad tym: „co poeta (człowiek, który taką nazwę nadał) miał na myśli”. Ważne jest, co sam przez tę nazwę rozumiem.

    W ustawie, która wywołała całe to nazewnicze zamieszanie dostrzegam jeden istotny „plus”. Otóż dzisiaj, jadąc do centrum Rybnika ulicą Braci Nalazków nie jadę już ulicą: Abrakadabra. Sprawdziłem, kim byli bracia Nalazkowie. Braci było trzech: Jan, Wacław, Władysław. Mieli jeszcze trzy siostry: Stanisławę, Zofię i Helenę. Byli również rodzice: Stefania i Stanisław. Tych osiem osób oprócz więzów krwi łączy również data – 1943 rok. To rok tragicznej śmierci wszystkich członków rodziny. Ale ulicy patronują tylko trzej bracia, zatem skupię się na nich. I choć ktoś może zarzuci mi, że „targam świętości”, albo próbuję dyskredytować narodowych bohaterów, chciałbym sięgnąć po pewne porównanie.

    Jest rok 1880 - trzynastoletni „Ziuk” (Józef Piłsudski) uczy się w wileńskim gimnazjum. Pięć lat później zdaje maturę. Jest rok 1943 - trzynastoletni Władek Nalazek ginie z rąk Niemców.

    Rok 1887 – dwudziestoletni Józef Piłsudski zostaje zesłany na 5 lat do Irkucka za pomoc w próbie zamachu na życie cara Rosji. Rok 1943- dwudziestoletni Wacław Nalazek ginie w potyczce z Niemcami.

    Rok 1892 – liczący sobie 25 lat Józef Piłsudski powraca z zesłania. Wstępuje do Polskiej Partii Socjalistycznej. Rok 1943- dwudziesto-pięcioletni   Jan Nalazek ginie w potyczce z Niemcami.

    Na roku 1943 kończy się historia braci Nalazków, którzy – jak się okazuje- zginęli walcząc o Polskę pod „niewłaściwym sztandarem”.

    Historia dla Józefa Piłsudskiego okazała się łaskawsza. Dane Mu było „wysiąść z czerwonego tramwaju socjalizmu na przystanku Niepodległość” w 1918 roku. Miał wówczas 41 lat. Kto wie, kim byłby w tym wieku którykolwiek z braci Nalazków? Kto zapewni, że któryś z nich nie byłby pierwowzorem „Człowieka z marmuru”?

    Pisząc to jak najdalszy jestem od deprecjonowania postaci Marszałka. Chcę tylko pokazać, że osąd tych, których już z nami nie ma, nie jest rzeczą prostą i nie powinien dokonywać się w metodą: „zero – jedynkową”. Jeśli IPN, pan Wojewoda Śląski potrafią wskazać na konkretne przykłady niegodziwości popełnione przez braci Nalazków – to zgoda. Nie powinni patronować jakiemukolwiek miejscu. Jeśli jednak jedynym powodem dla usunięcia pamięci o nich jest to, że ginęli walcząc o Polskę mając niewłaściwą legitymację w kieszeni (w przypadku najmłodszego z braci trudno byłoby udowodnić, że trzynastoletnie dziecko taką legitymację miało), to nadużycie. Historia całej rodziny Nalazków jest dla mnie ucieleśnieniem terminu: „martyrologia”. Czekam, by ktokolwiek spróbował udowodnić, że tragiczna śmierć walczącej o Polskę ośmioosobowej rodziny związanej z komunistami jest „mniej ważna” od równie tragicznych losów innych polskich rodzin.

    Za to, że dzięki „Ustawie dekomunizacyjnej” poznałem kilkadziesiąt biografii, dziękuję autorom ustawy i głosującym za jej przyjęciem. Nie zgadzam się jednak na to, by samą ustawę traktować, jak „Czerwoną książeczkę” Mao Zedonga, którą nadgorliwi hunwejbini próbują legitymizować każde swoje działanie.


Chciałbyś pisać bloga? Napisz do nas: [email protected]

Mariusz Wiśniewski

Mariusz Wiśniewski

Mariusz Wiśniewski jest rybnickim radnym z ramienia Forum Obywateli Rybnika. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia 17-tka z Boguszowic.

Redakcja Rybnik.com.pl nie odpowiada za treści oraz materiały publikowane przez użytkowników platformy blogowej. Treści i materiały publikowane przez Użytkowników stanowią prywatne opinie Użytkowników, za których publikacje Redakcja nie ponosi odpowiedzialności.

Oceń publikację: + 1 + 56 - 1 - 4

 

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu Rybnik.com.pl nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.