„Gdzie jest Kuczera?!” Mieszkańcy Niewiadomia nie chcą biogazowni i są wściekli na władze miasta. "Wy jesteście autorami tych emocji"

Na ile metrów biogazownia zostanie oddalona od domów? Specjalistka nie była w stanie powiedzieć

Następny w kolejce był ciekawy jegomość. Nie chciał nam zdradzić nawet imienia. Na spotkaniu oznajmił, że zapoznał się jedyną ekspertyza, która znajduje się na stronie Ministerstwa Środowiska i Klimatu.

Została napisana przez panią prof. Sówkę z Politechniki Wrocławskiej wraz z zespołem naukowców. Dotyczy bezpiecznych odległości do zabudowań dla przedsięwzięć, których funkcjonowanie wiążę się z ryzykiem powstawania uciążliwości zapachowych. Czy państwo znacie ekspertyzę? - zapytał.

- Na rynku jest wiele ekspertyz – wypalił Wojciech Muś.

Z kolei Patrycja Rochowska – specjalistka ds. ochrony środowiska oznajmiła, że zna pracę profesor.

Jaka jest konkluzja tej pracy, jeżeli chodzi o biogazownię? - zapytał znów mężczyzna.

Specjalistka odpowiedziała wymijająco, że analiza jest przedmiotem dyskusji wśród podmiotów i osób uprawnionych.

Pani profesor przyjęła bardzo konkretne założenia procesowe, co do wydajności i infrastruktury. Część parametrów technicznych została założona nad wyraz – tłumaczyła.

Tu wtrącił się mieszkaniec.

Właśnie nie, ona jest płynna i dostosowana do ilości odpadów, które w danym mieście funkcjonują. Mówi się o mieście, a nie o mieszkańcach. Pani profesor mówi o uciążliwości zapachowej dla człowieka. Może stanowić problem natury psychicznej i fizycznej. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji. Człowiek jest najważniejszy, a państwo narzucacie narrację o mieście, o biogazowni. Konkluzje tej pracy są takie – wszelkie obiekty, które zajmują się gospodarką odpadami, powinny znajdować się w odległości minimalnej 1500 metrów od zabudowań. O jakiej odległości my mówimy w przypadku tej biogazowni? - padło pytanie.

I tu „zonk”, jakby powiedziały osoby w wieku 30-40 lat.

Nie jestem w stanie podać – oznajmiła Patrycja Rochowska.

Na sali rozbrzmiał śmiech.

Jest pani wyznaczona do tego, by zbadać kwestie środowiskowe, wpływ na zdrowie mieszkańców, samopoczucie, komfort życia. Ludzie postawili majątki, by pobudować domy, a pani mówi, że nie jest w stanie tego powiedzieć? - zapytała z niedowierzaniem pewne kobieta.

Z sali padło hasło: „zespół niekompetentnych osób”.

Nie odniosę się do tego co pani powiedziała. Mam bogate doświadczenia, jeżeli chodzi o analizy – broniła się specjalistka.

Ludzie zapytali więc, gdzie mogą poczytać jej prace.

Jestem autorem ponad 1000 analiz dotyczących substancji w powietrzu, nie publikuję analiz. Analiza pani profesor ma jeden zasadniczy mankament. Przyjęto stężenie substancji odorowych na wyjściu z instalacji i określono poziom rozprzestrzeniania tych substancji z odległością. Ustalono maksymalną, optymalną odległość od instalacji. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją, że w analizach skupiliśmy się na źródłach – tłumaczyła specjalistka.

Padło pytanie, na czyje zlecenie wykonała ona zlecenie. Ta odpowiedziała, że na zlecenie spółki jako firma zewnętrzna. To już dało zebranym do myślenia.

Nie potrafi pani wytłumaczyć, jaka będzie odległość domów od biogazowni. Co pani w tych analizach podała, zaleciła na podstawie badań? - padło kolejne pytanie.

- Urządzenia oczyszczające, aby maksymalnie zredukować substancje odorowe

- Do zera? Jest taka możliwość techniczna?

- Tak.

- Dała pani zalecenia parametrów, że macie zredukować do zera. Ile metrów od domów?

- Takiego zalecenia nie daliśmy

I tu znów był śmiech.

Jeżeli napiszemy do ministerstwa, wynajmiemy swoich specjalistów, to rozumiem, że nie będzie miała pani problemów? - zapytała jedna z mieszkanek.

_{Patrycja Rochowska próbowała odpowiedzieć na pytania mieszkańców/fot. bf}

Dowiedzieliśmy się też, że spółka miejska nie przewiduje odszkodowań dla mieszkańców, bo w ogóle nie zakłada, że biogazownia może sprawić jakieś uciążliwości.

Takie padały zdania z sali:

- Nie bierzecie państwo pod uwagę elementu ludzkiego. Jest zasada dobrego sąsiedztwo, mowa o niej w artykule 61 ust. Z 27 marca 2003 roku o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, którą organ powinien brać pod uwagę, w przeciwnym razie budowa stanowi ewidentne naruszenie zasad współżycia społecznego.

- Pchacie sprawę na siłę bez przygotowania. Mówicie frazesy. Szacunek dla społeczeństwa, tego brakuje. Ważne jest, by logicznie, empatycznie, ze zrozumieniem i bez prywaty podchodzić do pewnych rzeczy. Proszę się nie dziwić społeczności, tak się po prostu nie postępuje.

- Nie zgadzamy się by takie coś powstało. Nie róbcie z nas ludzi niedorozwiniętych. Nie podejmujecie się dyskusji, nie odpowiadacie konkretnie na żadne pytania.

Plany na biogazownię w Niewiadomiu były już w listopadzie 2023? Padły znamienne słowa

Do głosu doszedł Tomasz Miłowski (kandydat BSR-u na radnego).

To głęboko żenujące, że nie ma tu Piotra Kuczery. Czy to było robione za naszymi plecami? Owszem. Plan zagospodarowania był przygotowany w zeszłym roku i został uchwalony 30 listopada 2023. Podpisany jest pan Kiljańczyk. Został zrobiony w ten sposób, że mało kto mógł się zorientować. W paragrafie 11 są enigmatyczne stwierdzania, które dopuszczają tak naprawdę budowę wszystkiego: spalarnię odpadów, odzysk prętów uranowych itp. Spotkanie powinno odbyć się rok temu i w każdej innej lokalizacji – oznajmił.

Następnie wypowiedziała się jedna z pań. Jej wystąpienie zasługuje na szczególną uwagę.

Borykamy się ze smogiem, większość rzeczy robimy społecznie, sami musimy się bronić przed biogazownią. Mam pytanie do władz miasta, 22 lutego pojawiła się uchwała rady miasta o Gminnym Programie Rewitalizacji. Czytamy, że miasto przeznaczy 14 mln złotych na rewitalizację miejsca pod biogazownię, na uzbrojenie terenu przy ul. Sportowej. Jak to ma pomóc społeczności? Jak to ma pomóc z trudnościami w dzielnicy? Hałda (w Rydułtowach – red.) promienieje, jest smog, mieszkańcy nie mają udogodnień, nie ma domu kultury, a 14 mln zł przeznacza się na uzbrojenie terenu pod działalność – zaczęła.

Wojciech Kiljańczyk co prawda tłumaczył, że taki jest szeroki plan prezydenta, by powstawały tu przedsiębiorstwa, ale szybko został zagłuszony.

To będą pieniądze na uzbrojenie, by sprowadzać smród. Pewnie pan prezydent wiedział, że temat jest bardzo trudny i to jego ignorancja, że się tutaj nie pojawił. Powiem szczerze, że mam ogromny żal. Mam wrażenie, że podmienili nam prezydenta. To jest ignorancja, świadoma manipulacja. Nie jestem specjalistką od technologii, jestem specjalistką od ludzi. Powiem, że to, co się dzieje to dramat. Najpierw zaczyna się od decyzji, a potem robi się zebrania, które mają przekonać mieszkańców. Argumenty są pewno słuszne, ale nijak mają się do ludzi. Do tego organizowanie spotkania dzisiaj, a za tydzień święta. Co jest dzisiaj w naszych głowach? Święta. Na szczęście mieszkańcy się spisali – kontynuowała kobieta.

Następnie wypowiedziała słowa, które zapadły w pamięci zebranych.

To, że na początku było dużo emocji – wy jesteście ich autorami. Nie wiem dlaczego uznaliście, że jesteśmy osobami mniej inteligentnymi, nie zasługujemy na szacunek. Co to znaczy, że kiwa pan głową? Co pan robi? Nie tak się rozmawia z ludźmi – zwróciła się do Wojciecha Kiljańczyka, który przytakiwał słowo w słowo kobiecie.

_{Ta mieszkanka wypowiedziała znamienne słowa o władzach miasta i spółki/fot.bf}

Kiedy to w końcu zrozumiecie – nie chcemy biogazowni!

Kończymy ten materiał pisząc o szkodach górniczych. Według słów mieszkańców, jest ona prowadzona pod ul. Sportową. Z tego co słyszeliśmy, teren może opaść o 2,5 metra, a sam opad ziemi może być też szeroki. I tu kolejne zdziwienie. Ludzie zapytali, czy spółka wie o biogazowni, która powstała na szkodach górniczych.

Proszę mi dać szansę, sprawdzę, odpowiem – odparł Wojciech Muś.

Zgromadzeni byli zaskoczeni.

To po co pan tu przyjechał jak pan jest nieprzygotowany? Przyjechał pan na teren pokopalniany. PGG ma mapy zasięgów szkód górniczych, każdy wie dobrze, że nie można przewidzieć zasięgu pod wpływem tąpnięcia. To, co pan mówi, nie ma sensu. Nie potraficie na żadne pytanie odpowiedzieć – oznajmił jeden z mężczyzn.

Ludzie mieli już dość długiego spotkania, z którego nic nie wynika.

Kiedy w końcu zrozumiecie, nie chcemy biogazowni! Powiedzieliśmy to jasno. Chcecie doprowadzić do tragedii, kiedy ktoś psychicznie nie wytrzyma? W ogóle nie zwracacie na nas uwagi. Będę mieszkała 100 metrów od biogazowni. Dość tego! Nie chce mi się tu już siedzieć! - rzuciła ze złością jedna z pań.

To tyle, jeżeli chodzi o 3,5- godzinne spotkanie. Streściliśmy około 85% tego, co się działo. Wiadomo, że petycja z 1600 podpisami przeciwko biogazowni trafiła do UM Rybnika. Mieszkańcy czekają na odpowiedź.

---

Taka ciekawostka: pod koniec spotkania Wojciech Kiljańczyk przyznał, że spółka nie rozmawiała wcześniej z mieszkańcami o biogazowni.

Te spotkania powinny odbyć się szybciej - oznajmił.

Padła zapowiedź, że sprawa będzie jeszcze analizowana, a na decyzje jeszcze poczekamy.

Co sądzicie na ten temat?